Historia największego obrazu świata.

Co może łączyć przedmieścia Los Angeles z Panoramą Racławicką?

Otóż jest to postać wybitnego polskiego malarza – Jana Styki. Jest on bowiem zarówno współautorem Panoramy Racławickiej, jak i największego na świecie religijnego obrazu pt. „Golgota”, który można obecnie oglądać w Glendale (dzielnica „Miasta Aniołów”} w muzeum na cmentarzu Forest Lawn (Kalifornia). Ten wiszący obraz ma wymiary 60m x 15m. Jan Styka namalował go za namową Ignacego Jana Paderewskiego. Obraz przedstawia własną wizję autora Męki Pańskiej. Widzimy na nim nie ukrzyżowanie, ale moment przed przybiciem Chrystusa do krzyża, na którym będzie umierał za całą ludzkość. Jezus jest tu sportretowany nie jak wystraszona ofiara czekająca na egzekucję, lecz jako zwycięzca niosący nadzieję. Otaczają Go setki mieszkańców Jerozolimy i rzymscy żołnierze. W oddali widać Jerozolimę, gdzie wcześniej Jezusa osądzono i skazano. Obraz emanuje niezwykłym światłem i artyzmem, co w połączeniu z tematyką zmusza do refleksji.

„Golgota” prezentowana jest widzom najpierw przy zgaszonym świetle. Równolegle do słów lektora omawiającego dzieło, punktowe światło podkreśla pszczególne postacie oraz prezentowane elementy obrazu. W tle płynie muzyka, słychać dialogi Piłata z Chrystusem, płacz Matki Boskiej, krzyki tłumu. Na koniec potężne światło wydobywa z ciemności całe arcydzieło.

Co sprawiło, że ten piękny obraz znalazł się za oceanem i nie powrócił do Polski? Zadecydował o tym przewrotny los i niefortunny splot wydarzeń. Po wystawieniu obrazu w Polsce i za granicą, m.in. we Lwowie, Kijowie, Warszawie, Paryżu, w 1904 r. obraz miał być zaprezentowany na światowej wystawie w St. Louis (USA). Niestety na miejscu okazało się, że agent, który miał się tym zająć okazał się oszustem. Ponadto były problemy ze znalezieniem odpowiednio dużej sali do ekspozycji tak ogromnego obrazu. Jan Styka nie mógł go zabrać z powrotem do Polski, gdyż opłaty celne przerosły jego możliwości finansowe i ku rozpaczy malarza obraz został zarekwirowany. Zrozpaczony malarz wrócił do kraju bez swojego dzieła i nigdy już go potem nie zobaczył. Obraz przeleżał w różnych magazynach 40 lat, by w końcu zostać w 1944 r. przypadkowo odkrytym w jednym z chicagowskich magazynów. Będąc przechowywana tyle lat w złych warunkach „Golgota” uległa znacznym uszkodzeniom. Kupił ją za bezcen amerykański milioner dr Hubert Eaton, który poprosił syna Jana Styki, aby dokonał gruntownej renowacji obrazu. Trwała ona ok. 2 lat. Premierowy pokaz „Golgoty” odbył się w Wielki Piątek w 1951 r. Od tego czasu można ją oglądać niemal codziennie w trakcie bezpłatnej prezentacji w Forest Lawn Memorial Park Cementery – Glendale (Los Angeles).

Więcej ciekawych informacji:+

http://www.gron.co › 2001/04/03 › golgota-panorama-j.

https://docplayer.pl/48352740-Golgota-jana-styki-w-forest-lawn-o-najwiekszym-obrazie-swiata-i-jego-niezwyklej-historii.html

https://www.youtube.com/watch?v=GeTtdIQzo9c

Uliczka profesora Mieczysława Zlata

5 maja 2021

Gdyby żył, 5 maja obchodziłby swoje 94. urodziny. Profesor Mieczysław Zlat (1927–2014) – postać pomnikowa, człowiek wielkiego formatu o niezwyczajnym poczuciu prawości i odpowiedzialności za wszystko, w co się angażował, w co wierzył i co wspierał. Dzisiaj szczególnie nam Go brakuje. W wymiarze akademickim, społecznym, ale przede wszystkim ludzkim.

Dla nas pozostaje nie tylko wybitnym historykiem sztuki, niekwestionowanym autorytetem naukowym i wyśmienitym nauczycielem akademickim, ale także zaangażowanym społecznikiem oraz – choć to życie i świat do tego Go przymusiły – działaczem w obszarach polityki.

Nieczęsto spotyka się osobowości, które zawsze były po dobrej „stronie mocy”. Od czasów swojej młodości jako żołnierz Armii Krajowej (pseudonim Gruda) brał w 1943 r. udział w potyczkach z Niemcami na terenie Lubelszczyzny.

W czasie wydarzeń marcowych w 1968 r., będąc prodziekanem uniwersyteckiego Wydziału Filozoficzno-Historycznego, popierał postulaty studentów i bronił represjonowanych uczestników strajku okupacyjnego, współpracował z Wydziałem Matematyki, Fizyki i Chemii przy redakcji apelu do władz politycznych. Skutkiem tych aktywności było usunięcie z funkcji prodziekana i 13 lat oczekiwania na profesorską nominację.

Był czynnie zaangażowany w okresie transformacji naszego kraju w latach 80. Już od pierwszych miesięcy tego roku do czasu internowania w lutym 1982 r. był doradcą Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego (późniejszego Komitetu Zakładowego), organizatorem i członkiem związku zawodowego „Solidarność” na wrocławskim Uniwersytecie, rzecznikiem strajku głodowego Ogólnopolskiej Komisji Porozumiewawczej Kolejarzy NSZZ „S” w Lokomotywowni i Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania. W 1981 r. był doradcą komitetu strajkowego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji i Zarządu Regionów, uczestnikiem strajku ostrzegawczego w Pafawagu i studentów na wrocławskim uniwersytecie. Jego postawa i autorytet uczyniły Go asesorem IV sesji pamiętnego Kongresu Kultury w grudniu 1981 r. W tym samym roku był wnioskodawcą, potem współautorem uchwały o zmianie nazwy Uniwersytetu z „im. Bolesława Bieruta” na zwyczajną „Wrocławski” (od 29 maja 1989 r.).

Niezależnie od zmiennych losów pozostawał zawsze człowiekiem otwartym, życzliwym, z dużym poczuciem humoru, docenianym przez środowisko naukowe, przez podwładnych i studentów. W Muzeum był powszechnie lubiany. Niech czują się wyróżnieni wszyscy ci, którzy mieli z Nim kontakt, z którymi współpracował, których uczył, z którymi rozmawiał, którym podpowiadał i radził, których wspierał. Ale także ci, których krytykował, bo – jak czas pokazał – Jego krytycyzm był i mądry, i zasadny, i stosowny.

Dlaczego o pamięć o Nim upomina się Muzeum Narodowe we Wrocławiu?

Z bardzo prostej przyczyny. Mieczysław Zlat już w 1948 r. jako student podjął pracę w organizowanym Muzeum Śląskim, z którym związał się na kilkanaście lat: do 1961 r. i w latach 1966–1970. Przeszedł kolejne szczeble naukowe od adiunkta w 1953 r., poprzez kustosza do kuratora. W 1956 r., na fali politycznej odnowy, współzakładał w Muzeum samorząd pracowniczy i został wybrany na przewodniczącego. W 1963 r. otrzymał propozycję objęcia funkcji dyrektora Muzeum Śląskiego we Wrocławiu (obecnie Narodowego), z której nie skorzystał, uznając, że dodatkowe zajęcia mogłyby utrudniać pracę nauczyciela akademickiego. Nadal jednak wiązał się z losami naszej instytucji.

W roku 1980, wespół z prof. Alfredem Jahnem, jako wiceprzewodniczący Społecznego Komitetu Odbudowy Panoramy Racławickiej, wywalczył w nieustającym sporze z aparatem politycznym restytucję i przyłączenie Panoramy do Muzeum. Jako Oddział Muzeum otwarliśmy ten obiekt w 1985 r. Nieco później, gdy zasiadał w gremiach Fundacji Lubiąż, starał się przywrócić należną rangę pocysterskiemu zespołowi klasztornemu. Lubiąskie monumentum jest sukcesywnie ratowane i chociaż jeszcze wiele jest do zrobienia, to urzeczywistnimy myśli Profesora, stwarzając godne miejsce dla prezentacji śląskiego baroku. Troska Mieczysława Zlata o naukowe działania Muzeum to także jego członkostwo w komitecie redakcyjnym naszych „Roczników Sztuki Śląskiej” (1969–1981) oraz wieloletni udział w radzie naukowej Muzeum.

Zatem, gdy dzisiaj – 5 maja 2021 r. – inicjujemy „ZLATĄ uliczkę” u boku Muzeum Narodowego, w tym zakolu miasta, gdzie wielu ludzi kieruje swoje kroki z nadodrzańskiego bulwaru ku wejściu do naszego Muzeum oraz do Panoramy Racławickiej — czynimy to, by głosić, że ten gmach był profesorowi Mieczysławowi Zlatowi wyjątkowo bliski. Tu spędził wiele lat, współtworząc Muzeum. I chociaż ma On już własną ulicę na wrocławskich Żernikach, to niech ten fragment centrum miasta przypomina Jego więzi z Muzeum. Profesor Mieczysław Zlat był i pozostaje dla nas bowiem kimś wyjątkowym. AUTORYTETEM.

 

Piotr Oszczanowski

Dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu

 

 1.jpg

 

NA DZIEŃ MATKI - MADONNA POD JODŁAMI

Madonna po przejściach

Madonna pod jodłami to drugie co do wartości dzieło sztuki, które na skutek wojny opuściło terytorium Polski. Nie zrabowano go jednak w sposób, jaki kojarzy nam się z wojenną grabieżą. Losy obrazu są jak dobry kryminał. Z happy endem.

Madonnę pod jodłami namalował w 1510 r., jeszcze jako katolik, mistrz Lucas Cranach Starszy. Siedem lat później, pod wpływem przyjaźni z Marcinem Lutrem, zmienił wyznanie, jednak nadal, do końca swojego długiego, bo ponad osiemdziesięcioletniego życia, malował dla katolickich świątyń. Pod wierzchnią warstwą farby zachował się szkic, nieco odbiegający od tego, co widzimy: artysta nie namalował jednego ze splotów włosów Maryi, zmienił nieco gestykulację postaci i zredukował krajobraz, który olśniewa detalami. Na powierzchni odpowiadającej dwóm znaczkom pocztowym widnieje bowiem w oddali renesansowe miasteczko zachwycające niuansami architektury - wieżyczkami, zdobieniami budynków, a nawet oknami.
Innymi słowy: unikat i rarytas na skalę światową.
Wizerunek Madonny zamówił Joachim von Lindlau, dziekan wrocławskiej kapituły katedralnej, który był również kanonikiem kapituły kolegiackiej głogowskiej. Kanonik obstalował u mistrza dwa obrazy: jeden do katedry we Wrocławiu, natomiast drugi do kościoła w Głogowie (ten niestety nadal znajduje się w Muzeum Puszkina w Moskwie, choć władze miejskie i tamtejsze duchowieństwo zabiegają o zwrot swojej Madonny).

Fałszerstwo i mistyfikacja
W 1943 r. (a nie jak podaje internet: w 1942 r.) po klęsce stalingradzkiej, kiedy ruszył front,
„Madonnę pod jodłami” przewieziono do opactwa w Henrykowie, a później do Kłodzka. Obraz źle zniósł transport i pękł na dwie części. Istnieje również przekaz ustny, choć sądzę, że to raczej apokryf: z opowiadań księży w Henrykowie wynika, że dla zmylenia wojsk, Cranacha powieszono w zakrystii, na widoku. Gdy do klasztoru przyjechali sowieci, jeden z nich zobaczywszy Madonnę..., zdjął ją ze ściany, przełamał na kolanie i rzucił w kąt. Duchowny, który był przy tym wydarzeniu, nie zareagował nerwowo. Poczekał tylko aż sołdat wyjdzie i dopiero wtedy podniósł połamanego Cranacha, a następnie go schował.
Faktem jest, że dzieło wymagało renowacji. Ks. Józef Pater, dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu, tak opowiadał o tym w wywiadzie dla „Gazety Wrocławskiej”: – Mieszkał w tym czasie we Wrocławiu ks. Siegfried Zimmer, który znał się na malarstwie, mało tego - udzielał lekcji malowania m. in. swojemu parafianinowi Georgowi Kupke, wtedy bardzo młodemu człowiekowi. (...) Ks. Zimmer, któremu powierzono renowację dzieła, zlecił Georgowi Kupke, aby wykonał kopię obrazu. A dostęp do dzieła mieli, bo Zimmer miał przecież Madonnę… u siebie w domu, gdzie miał ją naprawić. Kupke opowiedział mi, że namalował Madonnę z Dzieciątkiem, ale obrazu nie dokończył, bo w międzyczasie został wysiedlony z rodziną do Niemiec. Ks. Zimmer sam kończył kopię, malując na niej całe tło, krajobraz. Wiele istotnych szczegółów pominął. Widać było, że to nie jest ta sama, delikatna, dokładna ręka Cranacha. Pewnie też do tego niedbalstwa doszedł sam pośpiech, bo ks. Zimmer też miał niebawem wyjechać.
Georg Kupke, który zresztą został malarzem, opowiadał po latach ks. Paterowi, że sporządzał kopię z kilku powodów. Po pierwsze z biedy - dostał za swoją pracę od ks. Zimmera honorarium, za które mógł kupić dla rodziny żywność. Po drugie - nie chciał odmawiać swojemu mentorowi. Po trzecie – ks. Zimmer przekonywał go, że warto ocalić dzieło niemieckiej kultury dla niemieckiego narodu. – Dzisiaj mówimy o kradzieży, choć ja aż tak ostro bym sprawy nie stawiał. Może rzeczywiście ks. Zimmer czuł się patriotą niemieckim – mówi dyrektor wrocławskiego Muzeum Archidiecezjalnego.
Kopię ks. Zimmer przekazał dwóm kanonikom o polskich korzeniach. Oni zaś ofiarowali obraz ks. Karolowi Milikowi, pierwszemu polskiemu administratorowi archidiecezji wrocławskiej. Kanonicy na odwrotnej stronie obrazu nakleili papier z łacińskim tekstem: „To jest niezwykle cenny dar, który kapituła przekazuje księdzu Milikowi”. Ten powiesił obraz w kaplicy biskupiej rezydencji.

Zakurzona tajemnica
Nikomu nawet nie przyszło na myśl, że to kopia. I do tego marna. Czy nikt nie widział nieudolności kopisty? Jak to możliwe, że wśród wykształconych bywalców kurii, nie znalazł się nikt, kto dostrzegłby mistyfikację? Przecież oryginał to przecież prawdziwa maestria: Madonna z Wrocławia uważana jest przez historyków sztuki za najpiękniejszą z Madonn mistrza.
Ks. Milik tłumaczył to po latach: „Ja miałem tyle na głowie ważnych spraw: organizacja poszczególnych instytucji kościelnych, poczynając od kurii wrocławskiej, odbudowa kościołów, ale przede wszystkim troska o ludzi. To nie był czas, żeby sprawdzać, co jest kopią, a co oryginałem. Zresztą obraz został oficjalnie przekazany jako cenny dar i nikt nie podejrzewał, że doszło do zamiany”.
W 1961 r., z okazji przygotowania monografii poświęconej Lucasowi Cranachowi, Francuzi zwrócili się do wrocławskiej kurii z prośbą o kolorową, bardzo dobrej jakości fotografię „Madonny…”. Padło też pytanie o kwestię oryginalności dzieła, bo identycznego „Cranacha” wystawiano właśnie na europejskim rynku sztuki. Dziś, w dobie internetu, taka informacja rozeszłaby się lotem błyskawicy. Wówczas nikt nie podejrzewał, że we Wrocławiu może znajdować się kopia. Przed zrobieniem fotografii, postanowiono poddać obraz kolejnej konserwacji.
Do pracowni, gdzie praktykowała Daniela Stankiewicz, przyszedł człowiek z kurii i przyniósł pakunek. – Obraz przyniesiono z wielką czcią i zastrzeżeniem, że trzeba szczególnie uważać na to arcydzieło, że przynoszą je do pracowni wyjątkowo. (...) Ale jak tylko na nie spojrzałam, wiedziałam, że to nie jest Cranach! I od razu powiedziałam to pracownikowi, który je przyniósł. Wyraził wielkie oburzenie ‒ opowiadała w reportażu TV Republika Daniela Stankiewicz. ‒ W tym obrazie pozornie wszystko było na miejscu. Ale przy zbliżeniu każdy fachowiec zaznajomiony ze starym malarstwem widziałby, że obraz wprawdzie spełniał wszelkie wymogi formalne i kolorystyczne, ale daleko mu było do XVI-wiecznego mistrza. Niczego mu nie brakowało, oprócz Cranacha! ‒ opowiadała Stankiewicz.

Konsternacja
W środowiskach i Kościoła, i historyków sztuki zapanowała konsternacja. Daniela Stankiewicz musiała udowodnić, że jej teoria jest prawdziwa. Udało jej się na szczęście zdobyć bardzo dobrej jakości przedwojenne zdjęcie arcydzieła. Potem badała podobrazie (oryginał malowano na drewnie lipowym, kopię ‒ na jodłowym fragmencie zniszczonej drewnianej kwatery z ołtarza gotyckiego). ‒ W tym momencie upewniłam się, że chodzi o fałszerstwo ‒ opowiadała Stankiewicz.
Obrazy były też malowane innymi technikami. Oryginał - techniką temperową, pozwalającą „z olbrzymią precyzją malować detale, frędzle, poszczególne włoski na główce dziecka, liście, perełki”. Tu można było przeprowadzić porównania z innymi obrazami Cranacha, który zafascynowany Dürerem, słynął z umiejętności odtwarzania detali. Zimmer i Kupke malowali farbami olejnymi, które, pomijając ich umiejętności, nie dawały takich możliwości. Wystarczyło choćby przeanalizować podpis mistrza, zawsze staranny, wycyzelowany - tu bardzo niedbały. Dodatkową wskazówkę stanowiła krakelura, czyli siatka spękań na falsyfikacie, charakterystyczna dla malarstwa XX-wiecznego. Ostatecznym potwierdzeniem były zdjęcia rentgenowskie obrazu.
W 1968 r. Daniela Stankiewicz opublikowała wyniki swoich badań w „Historii sztuki”, piśmie na Zachodzie cenionym przez historyków, znawców i co ważne - marszandów: – Chodziło o to, by rozpowszechnić wiedzę o fałszerstwie i zapobiec próbom sprzedaży dzieła (...). To był strzał w dziesiątkę, bo później już nikt nie chciał tego obrazu kupować. Rozpoczęła się wielka wędrówka „Madonny…” po różnych aukcjach, ale nie było chętnych.

Pogoń po Europie
Wróćmy do 1947 r. Ks. Zimmer podmienia obraz, a oryginał wywozi ze sobą, bo zostaje wysiedlony. Podczas przekraczania granicy kładzie sobie zawiniętą w ceratę „Madonnę pod jodłami” na kolanach jako tackę. Na niej stawia szklankę z herbatą. Pogranicznicy kontrolując walizkę natykają się na celowo „podłożony” tam przez Zimmera woreczek ze srebrnymi i złotymi monetami. Zadowoleni z łupu konfiskują go i odchodzą.
Tak „Madonna…” trafiła na teren Niemiec: najpierw do NRD, a potem do RFN. Ks. Zimmer szybko okazał się człowiekiem, który ma olbrzymią słabość do antyków. Spieniężenie arcydzieła Cranacha pozwoliłoby mu na rozwinięcie pasji kolekcjonerskiej. Według niektórych źródeł udało mu się sprzedać „Madonnę…” w latach 60. Franzowi Waldnerowi. Być może jego losy były jednak bardziej tragiczne. – Znaleziono go martwego w jego mieszkaniu, obrazu przy nim nie było. Nie wiadomo do dzisiaj, czy zmarł śmiercią naturalną, czy ktoś się do tego przyczynił. Nie wiemy także, czy wtedy obraz został mu skradziony, czy też wcześniej był już w obcych rękach ‒ mówił na łamach „Gazety Wrocławskiej” ks. Pater.
Nadchodzi rok 1966, czas listu biskupów polskich do biskupów niemieckich. Wtedy sprawa obrazu też została poruszona. Niestety, jest to okres, w którym władze PRL są bardzo negatywnie nastawione do Kościoła. Wysuwają nawet oskarżenia, że to władze kościelne sprzedały obraz Lucasa Cranacha na Zachód. Kiedy w 1971 r. szwajcarski specjalista od malarstwa renesansowego, dr Koeplin, zobaczył na aukcji w Bazylei „Madonnę pod jodłami" stwierdził jej autentyczność i niezwłocznie powiadomił polskie władze konsularne w Kolonii, że należałoby zabezpieczyć obraz i go odzyskać. Niestety rząd PRL nie zareagował.
Polski Kościół nie dawał jednak za wygraną. Poprosił o pomoc nawet Watykan. Papież Paweł VI chciał, po pojawieniu się Cranacha na aukcji w Paryżu, zabezpieczyć go i przyjąć w depozyt do Muzeum Watykańskiego. Niestety nie zdążył. – To prawda, że papież Paweł VI był powiadomiony o tej sprawie, chciał się zaangażować w jego odzyskanie, ale wtedy obraz nagle znikał z rynku sztuki – opowiadał ks. Pater.
Obraz był też przedmiotem „handlu wymiennego” na czarnym rynku dzieł sztuki. Nie pojawiał się już jednak na aukcjach, bo był poszukiwany. Wśród osób zainteresowanych historią sztuki można usłyszeć opowieść o podwójnym oszustwie z Madonną w tle. Jeden z „miłośników sztuki” najpierw kupił dzieło Cranacha (wiedząc, że kupuje je od pasera), a potem zamienił z kimś innym na obraz innego mistrza, który okazał się fałszywką. Oczywiście sam nie mógł iść na policję, bo wcześniej wszedł w posiadanie dzieła nielegalnie.

W stronę happy endu
Episkopat Niemiec chciał uczynić gest pojednania w stronę Kościoła polskiego, wykupując dzieło. Paserzy zażądali za nie w 1981 r. 15 mln niemieckich marek, a ta kwota okazała się zbyt wygórowana nawet dla niemieckiego Episkopatu. Powiadomiono jednak o tym wrocławskiego arcybiskupa Henryka Gulbinowicza.
Śledztwo dotyczące Cranacha przeprowadzili także w latach 80. dziennikarze niemieckich dzienników. Dotarli oni do skruszonego Georga Kupke, który ujawnił im prawdę o Zimmerze. Dopiero wówczas tak naprawdę udało się połączyć wszystkie fakty. ‒ Posiadacz „Madonny pod jodłami” próbował jej się pozbyć. Ale to nie oznacza, że Madonna była na rynku ‒ mówił w TV Republika prof. Wojciech Kowalski z zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury MSZ. – Prof. Jan Białostocki, nieżyjący już historyk sztuki o świetnych międzynarodowych kontaktach, powiedział mi kiedyś, że miał wizytę antykwariuszy z Nowego Jorku, którzy złożyli mu propozycję: jeśli Polska zrezygnuje z praw do tego obrazu, to oni są gotowi ufundować dar za niebagatelną wtedy kwotę 200 tys. dolarów dla Muzeum Narodowego w Warszawie. Profesor powiedział mi, że pokazał im drzwi, bo takich rozmów nie chciał prowadzić. Ale to pokazuje, że chętni wiedzieli, iż nawet jeśli kupią obraz, to będą musieli go natychmiast oddać. Kuria wrocławska odświeżała jednak pamięć o obrazie, drukując pocztówki z „Madonną pod jodłami”, wydając kalendarze z tym obrazem i przypominając w mediach jego historię. I stał się cud. – Nie trzeba było nic za niego płacić. Ani złotówki. To jest swego rodzaju cud. Nie wiemy, gdzie przez lata był przechowywany. Być może w jakimś sejfie w banku szwajcarskim. Nie mamy pewności. Jeden z wysoko postawionych dostojników kościelnych, który posiada liczne kontakty w Watykanie, zdradził mi, że prawdopodobnie przez ostatnie lata „Madonna pod jodłami” wisiała w pewnym zamku na północy Włoch – mówił po odzyskaniu obrazu dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego. Tak oto w lipcu 2012 r. po 65 latach obraz wrócił do Wrocławia.

Aktualizacja: Maj 2020 - Dzieło Cranacha nie jest w tym momencie udostępnione zwiedzającym, ponieważ gmach Muzeum Archidiecezjalnego pozostaje zamknięty z powodu gruntownego remontu.

Opowiedziała: Marzena Gursztyn

Obraz może zawierać: 2 osoby                                                                                                       
                                                                                                                           
 
 
 
 
                                                                                                                                                           

Wielka wystawa monograficzna Michaela Willmanna (1630–1706), jednego z najwybitniejszych artystów doby baroku w Europie Środkowej, zwanego śląskim Rembrandtem. Po raz pierwszy w jednym miejscu można obejrzeć ogromny wybór dzieł śląskiego mistrza. Wypożyczono je m.in. z licznych kościołów, klasztorów oraz kolekcji muzealnych.

Wystawa prezentuje blisko 100 obrazów, co stanowi prawie 1/3 zachowanego dorobku artysty. Wśród nich znajdują się dzieła o tematyce mitologicznej, religijnej, portrety oraz pejzaże. Zwiedzający mają okazję obejrzeć arcydzieła sztuki śląskiej z m.in. Henrykowa, Trzebnicy, Krzeszowa, Wrocławia i Warszawy, wśród których jest wiele obrazów wcześniej niedostępnych szerokiej publiczności. Po raz pierwszy eksponowane są po gruntownej konserwacji fragmenty malowideł ze stropu pałacu opatów lubiąskich w Moczydlnicy Klasztornej.

Wystawa w nowoczesnej przestrzeni Pawilonu Czterech Kopuł Muzeum Sztuki Współczesnej – najmłodszego oddziału Muzeum Narodowego we Wrocławiu – umożliwia pokazanie dzieł Willmanna w oryginalnej scenografii, z wykorzystaniem nowoczesnych technik prezentacyjnych i możliwości, jakie niosą ze sobą sale Pawilonu. Jest to nie tylko wyjątkowe wyzwanie dla muzealników, ale przede wszystkim próba złożenia spektakularnego hołdu najwybitniejszemu artyście, jaki kiedykolwiek żył i tworzył na terenie Śląska.

„To jemu poświęcamy pełną najnowszych rozwiązań technologicznych salę immersyjną; to z jego obrazem IBM – wiodące na świecie przedsiębiorstwo informatyczne – wprowadza u nas pionierską aplikację interakcji między widzem i dziełem sztuki” – mówi dr hab. Piotr Oszczanowski.

Wystawie towarzyszy album, do którego teksty napisało 40 wybitnych osobistości współczesnego świata kultury i nauki, a wśród nich m.in. Maja Komorowska, Ewa Kuryluk, Małgorzata Szejnert, Agnieszka Glińska, Agnieszka Franków-Żelazny, Jacek Dehnel i Waldemar Krzystek.

Więcej o wystawie ➸

WROCŁAWSKIE CENTRUM TWÓRCZOŚCI DZIECKA zaprasza najmłodzszych wraz z rodzicami. Nie spędzajcie wolnego czasu w domu, wyruszcie ze swoimi pociechami w świat baśni, zabawy, wyobraźni, gdzie panuje i zawsze zwycięża dobro. 

Warsztaty artystyczne – start nowego semestru już 5 marca!

Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z aktualną ofertą warsztatów artystycznych dla dzieci, młodzieży i dorosłych we Wrocławskim Centrum Twórczości Dziecka. Zapraszamy do odkrywania i rozwijania swoich pasji i talentów twórczych. Udział w warsztatach to doskonały sposób na wspieranie rozwoju dziecka i atrakcyjny sposób spędzania wolnego czasu.

Zajęcia prowadzone są przez doświadczonych pedagogów i utalentowanych instruktorów teatru, plastyki i muzyki. Na zakończenie warsztatów artystycznych, uczestnicy przygotowują pokaz teatralny, prezentowany na profesjonalnej scenie naszego teatru!

Sprawdź harmonogram warsztatów i zapisz się do wybranej przez siebie grupy za pomocą formularza zgłoszeniowego. Nie zwlekaj, miejsc w grupach coraz mniej!

Zapraszamy na zajęcia:

BĄBLE – zajęcia dla dzieci z rodzicami:
Pam Para Pam (0-18 miesięcy)
Wesołe Szkraby (1-3 lata)
Żłobek artystyczny (2-3,5 lat)

WARSZTATY ARTYSTYCZNE – dla małych i nieco większych artystów:
Figle i wybryki w krainie plastyki (3,5 - 4,5 lat)
Teatralno-muzyczno-rytmiczne (3,5-4,5 lat)
Warsztaty plastyczne (5-6 lat)
Teatralno-muzyczne (5-6 lat)
Teatralno-plastyczne (7-12 lat)

WARSZTATY TEATRALNE – dla młodzieży i dorosłych:
Teatr Młodych (13-18 lat)
Teatr w Centrum – dorośli

Sprawdź cennik i harmonogram

Wypełnij formularz zgłoszeniowy

Kontakt

Wrocławskie Centrum Twórczości Dziecka
ul. Kuźnicza 29a
50-138 Wrocław

tel./fax 071 341 80 02
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

Już 26 września rusza XVI edycja Festiwalu Muzyki-Muzyczne Spotkania Kultur PAX ET BONUM PER MUSICAM. 

Podczas tegorocznej edycji  (26–29 września) odbędą się cztery koncerty – trzy we Wrocławiu i jeden w Jeleniej Górze. Wykonawcami będą znani muzycy z Polski i z zagranicy.
 

Pierwszy koncert (26 września, godz. 19.30) zostanie wykonany przez duet grający na akordeonach jako zespół duoAccosphere – Alena Budziňáková (Słowacja) & Grzegorz Palus (Polska) w miejscu narodzin festiwalu, czyli kościele pw. św. Antoniego przy al. Jana Kasprowicza we Wrocławiu – Karłowicach.

Duet akordeonowy wykona ciekawe utwory następujących kompozytorów: Piotr Czajkowski — Sześć tańców charakterystycznych z baletu Dziadek do orzechów Vivaldiego – Koncert nr 4 f-moll Zima i innych: Bacha, Machajdik, Takahashi, Schmidt.

Drugi koncert (27 września, godz. 18.00) wykonają szwajcarscy organiści Barbara i Ulrich Meldau w kościele pw. św. Krzyża na Ostrowie Tumskim.

Ideą festiwalu są także „Muzyczne Spotkania Kultur”, dlatego podczas koncertu poświęconego muzyce różnych narodów, publiczność usłyszy międzynarodowy duet składający się ze znanego polskiego wokalisty i instrumentalisty Stanisława Soyki oraz Buby Badje Kujateha grającego na korze. W Programie koncertu Soyki usłyszymy utwory z nowszej płyty Action Direct Tales wydanej w 2017 r. Koncert odbędzie się 28 września o godz. 18.00 w kościele św. Krzyża na Ostrowie Tumskim.

Będzie on zwieńczeniem międzyreligijnego spotkania „Asyż we Wrocławiu”, które stanowi szczególną okazję do wymiany doświadczeń oraz wzajemnego poznawania tradycji i kultur wielu grup etnicznych, a także wyznawców różnych religii zamieszkujących Wrocław.

Czwarty koncert w wykonaniu zespołu duoAccosphere odbędzie się 29 września o godz. 19.00 w kościele pw. św. Jana Apostoła w Jeleniej Górze.

Patronat honorowy nad wydarzeniem objęli: JE Metropolita Wrocławski Archidiecezji Wrocławskiej, Prezydent Miasta Wrocławia, Marszałek Województwa Dolnośląskiego oraz Wojewoda Dolnośląski.

Mecenat: Miasto Wrocław i Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego.

Na koncerty wstęp jest wolny.

Więcej informacji o artystach i programie można znaleźć na stronie organizatora:

http://www.paxetbonum.pl

https://we.tl/t-UDyPdzlBpf

Założeniem wrocławskiego festiwalu jest łączenie klasycznej muzyki organowej z muzyką improwizowaną. W tym roku będzie sporo nowości. Odświeżona zostanie także formuła tego muzycznego wydarzenia. 

W programie koncertu znalazły się uroczyste fanfary skomponowane przez XX-wiecznego brytyjskiego muzyka Benjamina Brittena („Franfare for St. Edmundsbury”) oraz wstęp do „Te Deum” barokowego francuskiego kompozytora Marca-Antoine'a Charpentiera.

Tego dnia publiczność wysłuchała także utworów Brahmsa - preludium chorałowego „Es ist ein Ros' entsprungen” oraz skomponowanej z okazji otrzymania doktoratu honoris causa „Uwertury akademickiej”, która po raz pierwszy wykonana została w organowej transkrypcji przygotowanej specjalnie na otwarcie festiwalu przez prof. Chorosińskiego.

Wśród gości festiwalu znaleźli się włoscy organiści Olimpio Medori i Giampaolo di Rosa oraz Szwajcar Giulio Mercati. Wystąpią również muzycy, których działalność nie kojarzy się z muzyką klasyczną - w towarzystwie organów zaśpiewa Halina Frąckowiak, zagra też pianista Włodek Pawlik, pierwszy polski jazzman uhonorowany nagrodą Grammy.

Zapraszamy!

Serdecznie zapraszamy na wydarzenie uświetniąjące zbliżające się Dni Wrocławia. W niedzielę, 23 czerwca, w Katedrze Wrocławskiej odbędzie się koncert skrzypcow,y w którym wystąpią Katarzyna Ilnicka i prof. Tomasz Tomaszewski, a towarzyszyć im będzie orkiestra kameralna Leopoldinum.

Początek koncertu-godz. 17.00   Wstęp wolny.

 Letnie Warsztaty Muzyczne 

Letnie warsztaty muzyczne w Kuźni Talentu to najbardziej kreatywny i twórczy sposób spędzenia czasu w mieście.  Każdego dnia od poniedziałku do piątku, od 8:00 do 16:00 Twoje dziecko pod okiem wykwalifikowanych muzyków, wykładowców oraz animatorów może stawać się artystą i odkrywać swój wewnętrzny potencjał.

Warsztaty kierowane są do każdego dziecka w wieku 6 +, nastolatka oraz dorosłego ​- niezależnie od tego, czy miało kontakt z muzyką oraz instrumentami.  Program warsztatów dopasowany  jest do wieku każdego z Uczestników!

  TERMINY WARSZTATÓW:

1- 5 lipca                    5- 9 sierpnia

8-12 lipca                   12- 16 sierpnia

15- 19 lipca                19- 23 sierpnia

22- 26 lipca                26-30 sierpnia

  GRUPY WIEKOWE

(6) 7 - 9 LAT

  9 - 12 LAT

12 - 16/17 LAT

18+ /  dorośli /

   W RAMACH ZAJĘĆ DZIECI m.in.:  
  • poznają różne instrumenty muzyczne oraz ich budowę

  • spróbują gry na instrumentach,

  • dowiedzą się, jak rozpocząć naukę gry na gitarze, perkusji, saksofonie, trąbce

  • dowiedzą się, jak śpiewać z mikrofonem

  • poczują moc wzmacniacza gitarowego

  • będą ćwiczyć poczucie rytmu

  • pobudzą swoja wyobraźnię i słuch muzyczny

  • będą śpiewać piosenki

  • poznają różne style w muzyce

  • będą aktywnie słuchać muzyki

  • stworzą własne instrumenty

  • poszukują dźwięków w otaczającym świecie


    KORZYŚCI DLA UCZESTNIKÓW

Program stawia na aktywne uczestnictwo i doświadczanie muzyki :

  • rozwija abstrakcyjne myślenie i nieszablonowerozwiązywanie problemów;

  • zawiera elementy historii i  teorii muzyki;

  • rozwija zdolności artystyczne – nie tylko muzyczne;

  • pobudza wyobraźnię;

  • stawia na aktywność manualną;

  • stymuluje kreatywność, ekspresję i chęć rozwoju

  • pobudza zdolności językowe oraz matematyczne

 RAMOWY PLAN ZAJĘĆ:  poniedziałek-piątek

     8:00-  8:45   Prelekcja / słuchanie muzyki/
     8:45- 10:00  Warsztaty
   10:00- 10:15  Przerwa śniadaniowa
   10:15- 12:00  Warsztaty
   12:00- 13:00  Przerwa obiadowa /catering /
   13:00- 15:00  warsztaty zakończone wspólnym graniem
   15:00- 16:00  Zajęcia sportowe / taniec

   CZAS TRWANIA WARSZTATÓW:  5 dni - od poniedziałku do piątku od godz. 8:00-16:00

  KOSZT WARSZTATÓW:   550 zł za pierwsze dziecko/ uczestnika warsztatów,   450 zł za drugie dziecko / uczestnika!,  350 zł za trzecie dziecko / uczestnika!

  Bezzwrotna zaliczka 200 zł płatna w celu rezerwacji miejsca. Pozostała kwota płatna najpóźniej 14 dni przed rozpoczęciem warsztatów.

​​   WYŻYWIENIE W POSTACI 2- DANIOWEGO OBIADU W CENIE WARSZTATÓW!

 Wroclawskie Centrum Tworczosci Dziecka

Misją Wrocławskiego Centrum Twórczości Dziecka jest tworzenie przestrzeni dla kultury przekazującej szlachetne wartości, dostępnej dla każdego.

Wrocławskie Centrum Twórczości Dziecka oferuje:

  • warsztaty artystyczne dla dzieci i młodzieży w wieku 2-18 lat
  • warsztaty artystyczne dla klas i grup zorganizowanych
  • spektakle dla dzieci najmłodszych (1-3 lata) - Teatr Bąbli
  • spektakle dla dzieci w wieku 4-10 lat (pokazy niedzielne dla dzieci z rodzicami; pokazy przedpołudniowe w tygodniu - dla grup zorganizowanych)
  • rodzinne warsztaty plastyczne (dla rodziców z dziećmi od lat 4)
  • bezpłatne warsztaty teatralne dla dzieci z rodzin wielodzietnych
  • teatralne projekty międzypokoleniowe
  • projekty edukacyjne dla szkół
  • urodziny w teatrze

WCTD patronuje działaniom charytatywnym, realizuje międzynarodowe integracyjne projekty teatralne, uczestniczy w budowaniu tożsamości lokalnej młodych, wspiera merytorycznie pedagogów pracujących artystycznie z dziećmi, współpracuje z ośrodkami edukacyjnym w kraju i za granicą.

 

Kontakt

tel.: 511 087 085
e-mail: info@infocentrum.wroclaw.pl
www.infocentrum.wroclaw.pl
  InfoCentrum
na Ostrowie Tumskim
pl. Katedralny 1
50-329 Wrocław

Godziny otwarcia

 

miesiące  pon.-piątek sobota niedziela 
marzec  9:00-16:00 9:00-15:00 14:00-16:00 
kwiecień 9:00-17:00 9:00-15:00 14:00-16:00
maj-wrzesień  9:00-17:00 9:00-16:00 14:00-17:30
paźdz.-grudz. 9:00-16:00 9:00-15:00 14:00-16:00

 

Projekt jest współfinansowany ze środków gminy Wrocław

logowrocław

 https://www.wroclaw.pl/

Odwiedziny

2061886
Dzisiaj
Wczoraj
Ten miesiąc
Ubiegły miesiąc
Od początku
526
927
9815
49222
2061886

2024-10-10 09:42


logo